Szwedzka miejscowość Gävle jest szerzej znana dzięki kawie Gevalii i? wielkiemu kozłowi ze słomy, zwanemu Gävlebocken, który wraz z początkiem Adwentu stawiany jest na tamtejszym rynku. To wersja makro popularnego w Skandynawii Julbocken - słomianego koziołka, którego pochodzenie wywodzi się z czasów przedchrześcijańskich.
Jak doniósł szwedzki portal TheLocal.se, zgodnie ze zwyczajem nowy Gävlebocken zadebiutował w pierwszą niedzielę przedświątecznego okresu. Tylko po to, by - w nawiązaniu do innej, mniej chlubnej tradycji - krótko potem spłonąć. Z liczącego 13 metrów wysokości kolosa o wadze 3,6 ton został tylko szkielet.
Budowniczowie kozła liczyli, że zostanie oszczędzony choć na swoje 50-lecie. Nic z tego. W swojej półwiecznej historii Gävlebocken płonął 34 razy. Mimo zabezpieczeń słomy przed ogniem, monitoringu i innych zabiegów, które miały na celu zapewnić mu dotrwanie do Bożego Narodzenia. Doszło do tego, że wraz z początkiem Adwentu niektórzy Szwedzi zaczynają się zakładać, czy kozioł z Gävle będzie stał do świąt, czy też nie.
Wprawdzie podpalacze nie uszanowali rocznicy, ale tym razem ekipa z Gävle nie zamierza się tak łatwo poddać. Rozpoczęło się gromadzenie funduszy, by zbudować nowego Gävlebocken. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść w najbliższych dniach.
Źródło: TheLocal.se
Na zdjęciu: Gävlebocken przed i po pożarze (fot. Roger Nilsson / Pernilla Wahlman / TT; The Local.se)
|